Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 maja 2011

Liceum 2

- Jak oni mogli!! - Wydarłem się na cały korytarz.
- Zostawili mnie tu samego! Na pastwę losu, mnie biednego, maleńkiego... - Darł się wniebogłosy
- Nie przesadzaj będzie dobrze! - powiedział radośnie Sandi
- Łatwo ci mówić! 
- To tutaj - przerwał nam Kasuno stojąc przed pokojem z numerem 79. 
- O mamy na tym samym piętrze! - zachwycił się Sandi.
Taaa... za chwile będę skakał z radości.
Opuściłem zdesperowany głowę.
- No to co wchodzimy? - blondyn bardziej stwierdził niż zapytał. 
Po chwili znajdowaliśmy się w jasno zielonym pokoju z wielkim łóżkiem.
Obok znajdowała się łazienka i garderoba. 
Muszę przyznać, że pokój miałem bardzo ładny i zadbany.
I oczywiście nie dzieliłem go z nikim.
Tym lepiej!
-No, no, no - zagwizdał Sandi - fajnie tu!
Przytaknąłem głową zgadzając się.
- No to będę do ciebie często wpadał! - zaśmiał się  blondyn
Westchnąłem głośno, zastanawiając się co teraz będzie...




Mimo, że mama zapakowała mi stos bułek i innych rzeczy mój brzuch domagał się czegoś bardziej pożywnego.
Wszedłem do jadalni.
Mimo pory obiadowej nie było dużo osób.
Spokojnym krokiem skierowałem się w stronę lady, gdzie było zabierane jedzenie. Wziąłem jedną z tacek.
Do wyboru było spaghetti z mięsem.
Fuuuu...
Nie cierpię mięsa.
Jestem wegetarianinem.
Biedne zwierzątka jak można je jeść...
Współczułem w myślach biednym krówkom i świnką.
Poprosiłem o porcję bez mięsa.
Gdy miałem już wszystko na swojej pięknej czerwonej tacce, rozglądnąłem się za miejscem.
- Lovino !!! Tutaj!!! - usłyszałem krzyk na całą jadalnie.
Jak mógłbym nie zgadnąć.
To przecież mój nowo poznany znajomy Sandi.
Siedział wraz z bratem i Kasuno, machając do mnie jak jakiś wariat.
Gorsze było to, że właśnie w tym momencie wszyscy na sali wpatrywali się we mnie jak w jakiś obrazek.
To będzie naprawdę udany dzień!!
Pomyślałem sarkastycznie.
Po pięciu minutowym przedzieraniu się do stolika, który był na drugim końcu sali w końcu udało mi się do niego dotrzeć. Pomijając, że po drodze z 6 razy udało mi się potknąć.
Ale jeszcze żyje!!
Usiadłem koło moich starszych kolegów, po czym zacząłem zajadać się moim obiadkiem.